Na skrzydłach Melancholii


Essay, 2009

60 Seiten


Leseprobe


W każdym z nas jest ktoś, kogo nie znamy. Przemawia do nas w snach i tłumaczy, że widzi nas zupełnie inaczej niż my siebie (Carl Gustav Jung).

zyk symboliczny jest językiem, w którym świat zewnętrzny stanowi symbol świata wewnętrznego, symbol naszych dusz i naszych umysłów (Erich Fromm).

Dobry malarz jest w swym wnętrzu pełen obrazów i gdyby było możliwe, żeby żył wiecznie, stale ujawniałby w swym dziele coś nowego, czerpiąc z wewnętrznych idei, o których pisze Platon (Albrecht Dürer).

Mojemu mężowi, Stanisławowi Winiarskiemu,

w podziękowaniu za wsparcie i przyjaźń

Ludwig Tieck ( 1795)

Melancholie

Schwarz war die Nacht und dunkle Sterne brannten

Durch Wolkenschleier matt und bleich,

Die Flur durchstrich das Geisterreich,

Als feindlich sich die Parzen abwärts wandten

Und zornge Götter mich ins Leben sandten.

Die Eule sang mir grause Wiegenlieder
Und schrie mir durch die stille Ruh
Ein gräßliches: Willkommen! zu.
Der bleiche Gram und Jammer sanken nieder
Und grüßten mich als längst gekannte Brüder.

Da sprach der Gram in banger Geisterstunde:
Du bist zu Qualen eingeweiht,
Ein Ziel des Schicksals Grausamkeit,
Die Bogen sind gespannt, und jede Stunde
Schlägt grausam dir stets neue blutge Wunde.

Dich werden alle Menschenfreuden fliehen,
Dich spricht kein Wesen freundlich an,
Du gehst die wüste Felsenbahn,
Wo Klippen drohn, wo keine Blumen blühen,
Der Sonne Strahlen heiß und heißer glühen.

Die Liebe, die der Schöpfung All durchklingt,
Der Schirm in Jammer und Leiden,
Die Blüte aller Menschenfreuden,
Die unser Herz zum höchsten Himmel schwingt,
Wo Durst aus selgem Born Erquicken trinkt,

Die Liebe sei dir auf ewig versagt.
Das Tor ist hinter dir geschlossen,
Auf der Verzweiflung wilden Rossen
Wirst du durchs öde Leben hingejagt,
Wo keine Freude dir zu folgen wagt.

Dann sinkst du in die ewge Nacht zurück,
Sieh tausend Elend’ auf dich zielen,
Im Schmerz dein Dasein nur zu fühlen!
Ja, erst im ausgelöschten Todesblick
Begrüßt voll Mitleid dich das erste Glück.

Abbildung in dieser Leseprobe nicht enthalten

Albrecht Dürer Melencolia I (1514)

Na skrzydłach Melancholii

Jeśli jakieś marzenie ma być dostatecznie trwałe, by zaowocować dziełem, a nie być tylko przelotną chwilą wytchnienia – musi ono znaleźć stosowną dla siebie m a t e r i ę, element materialny, który by mu nadał własną substancję, zasadę, specyficzną poetykę (G. Bachelard).

Człowiek cierpi na głód obrazów, pragnie zażyłości z materią. Temu pragnieniu nie ma końca, ponieważ odnosi się ono do wszystkiego. Wszystko potrafi wchłonąć i wykorzystać (G. Bachelard).

Już w starożytności uznawano melancholię za muzę twórczego geniuszu. Właśnie do tej tradycji wydaje się nawiązywać Albrecht Dürer w swej słynnej alegorii Melencolia I z 1514 roku, sprawiając nią swym niezliczonym interpretatorom mnóstwo kłopotów. Alegoria ta bowiem nie tylko łamie konwencję ikonograficzną charakterystyczną dla tamtej epoki, lecz stwarza także trudności w dążeniu do wyczerpania zasobów jej ukrytych znaczeń. Problemy rozpoczynają się już przy próbie określenia i opisania poszczególnych elementów alegorii. Do chwili obecnej trwa spór o niektóre z nich – i to nie tylko między miłośnikami sztuki, lecz także między wytrawnymi historykami sztuki. Najwięcej wątpliwości, i to ze wszech miar uzasadnionych, wzbudzają następujące elementy alegorii: „nietoperz”, na którego skrzydłach rozpościera się napis Melencolia I, ciała niebieskie widoczne na ciemnym tle nieba wraz z towarzyszącymi im zjawiskami, ociosany głaz niemalże w samym centrum obrazu, drabina oraz wieniec na skroniach postaci na pierwszym planie, co do której też nie ma zgody, czy należy traktować ją jako anioła, czy jako uskrzydloną postać kobiecą.

Nietoperz tradycyjnie uchodzi za zwierzę o ambiwalentnych konotacjach symbolicznych. W niektórych kręgach kulturowych uchodzi za symbol szczęścia, długowieczności i dobry omen (np. Chinach i Japonii), w innych zaś za stworzenie nieczyste, symbol nieszczęścia i ciemnych mocy (np. w tradycji judeochrześcijańskiej). Jako zwierzę nocne symbolizuje ucieczkę od świata i naturalnego porządku rzeczy, ślepotę, ciemność, sen, melancholię, nieszczęście, obłęd, strach, śmierć, ale także wędrówkę dusz, czarną magię oraz mądrość. W starożytnej Grecji oraz Rzymie nietoperze uznawano za istoty demoniczne, mające kontakt z królestwem Hadesu; u Homera np. dusze mają skrzydła nietoperzy. W średniowieczu nietoperza kojarzono oczywiście z szatanem, nazywano go „ptakiem Szatana”. Uważano także, że złe duchy oraz demony wcielają się w nietoperze i w ten sposób stają się groźne dla świata ludzi, między innymi wysysają krew z niemowląt. Wszelkiego rodzaju fantastyczne potwory, hipogryfy, smoki, gryfy, a także diabły przedstawiano z pyskiem, pazurami oraz skrzydłami nietoperza. W alchemii nietoperz jest m. in. pokrewny smokom, również w świecie baśni smoki przedstawiane są z pazurami, pyskiem oraz skrzydłami nietoperza, podobnie zresztą jak gryfy, hipogryfy oraz diabły (Kopaliński, 2001, s. 254 – 255; Tresidder, 2001, s. 140; Cooper, 1998, s. 175 – 177).

Ponieważ nietoperze kojarzą się z porą zmierzchu, ucieczką od światła (zamieszkują opustoszałe miejsca, często ruiny), stały się jednym z najbardziej typowych emblematów ponurych aspektów melancholii. Dlatego też bardzo często towarzyszą jej alegorycznym personifikacjom w sztuce. Obok nietoperza w tym celu pojawiają się niekiedy jeszcze inne zwierzęta, głównie psy, czasem świnie, a także łabędzie. Nietoperzowi przypada jednak dominująca pozycja. Wydaje się on być szczególnie odpowiednim towarzystwem dla melancholika. Jest to bowiem zwierzę, które rozpoczyna swój lot o zmierzchu, a zmierzch jest przecież ulubioną porą melancholika. W literaturze nietoperz jest często zwiastunem jakiegoś zagrożenia, a nawet katastrofy. Symbolizuje obecność złych mocy. Trudno wyjaśnić, czemu właśnie to zupełnie nieszkodliwe zwierzę zawdzięcza tak negatywne skojarzenia. Faktem jednak jest, że ludzie zawsze bali się nietoperzy.

Jeżeli chodzi o interpretację „nietoperza” w alegorii Dürera, to przede wszystkim trzeba zauważyć, że pewne jego cechy nie są typowe dla tego zwierzęcia, np. ogon, który bardziej przypomina ogon smoka, jaszczurki bądź węża. Głowa też nie odpowiada jednoznacznie nietoperzowi, można nawet zaryzykować porównanie z głową psa. Warto tu jednak dodać, że istnieje pewien gatunek nietoperzy, nazywany latającymi psami (pteropus vampyrus). Najsilniejsze skojarzenie z nietoperzem budzi „uskrzydlenie”, wprawdzie przysłonięte napisem Melencolia I, lecz mimo to wyraźnie rozpoznawalne. Przywodzi ono na myśl Saturna – planetę melancholików.

Skojarzenie to jest ze wszech miar uzasadnione, ponieważ starożytny Bóg czasu obecny w mitologiach co najmniej kilku cywilizacji Środkowego Wschodu, w mitologii irańskiej, ale także greckiej, wyobrażany jest w postaci skrzydlatego węża. Warto wskazać w tym miejscu na fakt, iż w 1535 roku inny artysta, a mianowicie współpracujący przez wiele lat z Dürerem Hans Sebald Beham, łączy na swym drzeworycie planetę Saturn z gadami oraz skrzydlatymi smokami.

W średniowiecznych alegoriach skrzydła nietoperza są nierzadko także atrybutem diabła. „Smoki, węże, skorpiony, żmije, lisy, koty, myszy, nocne ptaki i wszelkie inne podstępne plugastwo to rewir Saturna” (Bouchè-Leclerq, 1899, s. 317). W astrologii średniowiecznej Saturn uchodzi za siedzibę diabła (Jung, 1997a, s. 90). Dlatego też, być może, planetę tę uznawano za sprawcę przygnębienia, psychicznego cierpienia, oddzielenia, uwięzienia. Znamienny jest fakt, że Kasjel, anioł samotności i łez, reprezentujący „jedność wiecznego królestwa”, będący jednym z władców Saturna, wyobrażany jest jako brodaty dżi dosiadający skrzydlatego smoka, przy czym skrzydła smoka wyraźnie przypominają skrzydła nietoperza (Davidson, 2003, s. 175). Warto jednak także pamiętać, że smoki, węże oraz salamandry to alchemiczne symbole przemiany (Jung, 1998, s. 132).

Skojarzenie nietypowej głowy Dürerowskiego „nietoperza” z głową psa, który w postaci skulonego, wychudzonego charta u stóp anioła całkiem dosłownie obecny jest na obrazie, budzi liczne konotacje mitologiczne i astrologiczne, np. z Syriuszem. Syriusz był psem Oriona i wraz z nim został przeniesiony między gwiazdy, gdzie świeci jako najjaśniejsza z nich w gwiazdozbiorze Psa Wielkiego. Stąd pochodzi określenie „psia gwiazda”.

W alegorii Dürera pies i nietoperz wydają się więc dopełniać nawzajem. O ile skojarzenia z nietoperzem są zdecydowanie negatywne, o tyle symbolika psa zwaloryzowana jest w mitologii bipolarnie. Można więc przyjąć, że w polu oddziaływania tych dwubiegunowych skojarzeń ujawniają się pozytywne i negatywne energie z głębin nieświadomości.

Dla Greków psy były z jednej strony świętymi zwierzętami, z drugiej jednak nie wolno ich było wprowadzać na Akropol ateński, nie wolno im było także przebywać na Delos, wyspie Apollona. Sforą psów otaczała się Hekate, bogini magii i czarów, bóstwo rozdroży, władczyni duchów i upiorów, sprawująca władzę nad losami ziemi i morza. Niekiedy i ją samą przedstawiano jako postać o psiej głowie (Papst, 1996, s. 68). Innymi atrybutami Hekate były pochodnie i węże.

Mityczny Oresteus, władca północnych Lokrów miał sukę, która zamiast szczeniąt wydała na świat – kij. Kiedy Oresteus ów kij zakopał w ziemi, ten po jakimś czasie wypuścił pędy winorośli. Według mitologii rzymskiej ofiarami z psów czczono boginię Genita Mana, która mogła spowodować narodziny martwego dziecka. Kapłanów Jowisza w starożytnym Rzymie obowiązywał zakaz stykania się z psami. Wśród dardyjskiego ludu Kho po dziś dzień zaś panuje przekonanie, że psie demony powodują u ludzi paraliż. U Indoariów Siwa w swym tanatycznym aspekcie przyjmował postać psa (Kempiński, 2001, s. 175, 348, 327, 156 ).

Tak więc można stwierdzić, że w mitologiach indoeuropejskich pies uchodzi za zwierzę o naturze chtonicznej, jest zarówno symbolem płodności oraz wegetacji jak też symbolem niemocy i śmierci. Pewnymi jego cechami zewnętrznymi wyposażano różne mityczne potwory, łącząc je przy tym z cechami innych zwierząt np. węży. I tak słynny Cerber strzegący Hadesu był wielogłowym psem, którego ogon stanowił jadowity wąż. Według mitologii irańskiej natomiast władcę ptaków Senmurwa, sprawującego władzę nad powietrzem, ziemią i wodą, przedstawiano jako ptaka z głową i łapami psa oraz ciałem pokrytym rybimi łuskami (ibidem, s. 87, 387).

Niezwykły „nietoperz” na miedziorycie Dürera w pierwszym odruchu oczywiście budzi skojarzenia z Saturnem lub z „psią gwiazdą“ Syriuszem. Uwzględniając jednak fakt, iż nie jest to nietoperz w czystej postaci, lecz przedziwna hybryda o cechach zewnętrznych kojarzących się także z innymi zwierzętami (psem, wężem, ptakiem), musimy przyznać, że jednoznaczne rozszyfrowanie jego znaczenia nie jest możliwe.

Oczywiście trudno nam dzisiaj ocenić jak wnikliwie Albrecht Dürer zagłębiał się w świat mitycznych obrazów i na ile świadomie z niego czerpał. Czynił to jednak z całą pewnością; wymagał tego bowiem duch epoki, w której żył. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że spuścizna antycznego świata, która stała się inspiracją dla wielu renesansowych artystów i myślicieli nie zachowała się w stanie czystym. Nawet jeżeli ona sama przetrwała, to zdecydowanie zmienił się sposób odbioru. A więc, jeżeli Dürer czerpał ze skarbca mitycznej symboliki, to trudno sobie wyobrazić, by był w stanie, całkowicie się zdystansować wobec różnych „mutacji”, które ten sposób obrazowania z biegiem wieków przeszedł. Szczególnie silnym transformacjom uległ on z pewnością pod wpływem rozwoju chrześcijaństwa w wiekach średnich. Średniowiecze jest więc czymś w rodzaju filtra, przez który wprawdzie udało się archaicznym obrazom przebić, często jednak zdecydowanie zmieniła się ich wymowa, tak że mogą budzić zupełnie inne skojarzenia, niż miało to miejsce wcześniej. Wobec takich trudności na próżno będziemy szukać jakiegoś kodu, czy klucza, który pozwoli nam jednoznacznie określić, co oznaczają poszczególne elementy obrazu i jakie przesłanie wynika z odczytania ich wzajemnych relacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że wszystkie elementy alegorii Dürera zostały starannie dobrane z pełną świadomością ich wieloznaczności.

Czym jest więc silnie promieniujące ciało niebieskie: Słońcem czy księżycem? Księżycem czy kometą? Kometą czy Saturnem? Saturnem, Syriuszem tzw. Psią Gwiazdą (w starożytności uważano, że Syriusz wznoszący się wraz ze Słońcem w czasie największych upałów powoduje wściekliznę u psów), czy też Jowiszem? A może w tej wieloznaczności zawiera się aluzja do wszystkich potencjalnych możliwości? Jako planeta czy też księżyc zbyt silnie świeci, jako kometa jest zbyt statyczne, a na Słońce jest chyba już zbyt późno – niebo ma raczej nocny charakter. Syriusz i Jowisz są wprawdzie bardzo jasnymi obiektami, ale nie zalewają swym światłem przecież całego nieboskłonu. Tej kwestii nie sposób rozstrzygnąć, ponieważ nie ma w realnym świecie żadnego adekwatnego odpowiednika dla ciała niebieskiego na miedziorycie Dürera. Najrozsądniej będzie więc uszanować wieloznaczność tego elementu alegorii, bo jest ona z całą pewnością zamierzona.

Warto oczywiście sięgnąć do ówczesnego stanu wiedzy astronomicznej, do tradycji astrologicznej oraz do konotacji mitologicznych. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy to uczynili i oczywiście powinniśmy to uczynić, ale nie uzyskamy w ten sposób jednoznacznej odpowiedzi. I to jest może właśnie najbardziej fascynujące przy każdej kolejnej próbie interpretacji tego niezwykłego dzieła, tym bardziej, że nie interesuje nas tutaj paradygmat scjentystyczny, a zdecydowanie paradygmat twórczej wyobraźni.

Wprawdzie historia astronomii zarejestrowała na przestrzeni wieków niezwykłe zjawisko, kiedy to Jowisz i Saturn, planety będące w bardzo różnej odległości od Ziemi, znalazły się w tym samym miejscu na niebie. Mówi się wtedy o tzw. koniunkcji. Połączenie blasku tych właśnie planet może stanowić wyjaśnienie zjawiska Gwiazdy Betlejemskiej, chociaż astronomia nie znalazła wystarczających dowodów na to, że takie właśnie zjawisko poprzedziło bezpośrednio narodziny Chrystusa. Gwiazda Betlejemska ma więc raczej wymiar symboliczny, chociaż jej obraz jak najbardziej mógł zostać zaczerpnięty z astronomicznego fenomenu, którym jest koniunkcja ciał niebieskich. Czyż niezwykły obiekt na miedziorycie Dürera nie przypomina dobrze nam wszystkim znanego wyobrażenia Gwiazdy Betlejemskiej?

Następnym symbolem pochodzenia niebiańskiego jest jasny łuk nad silnie promieniującym ciałem niebieskim. I tutaj interpretatorzy również nie są zgodni, czy jest to tęcza jako aluzja do Słońca, czy kolejna tajemnicza aluzja do Saturna? I tę kwestię należy moim zdanie pozostawić nie rozstrzygniętą, wszak łuk ten może sugerować i jedno i drugie, tym bardziej że według tradycji astrologicznej, która zapewne była Dürerowi znana, Saturna łączono ze Słońcem. Już grecki historiograf Diodor (Diodorus Siculus) żyjący w I w. p.n.e. uważał, że „Saturn i Słońce są jednią” (cyt. za: Papst, 1996, s. 212). Warto tu dodać, że Pola Elizejskie, słynny przedsionek piekieł w Boskiej komedii Dantego, gdzie „żyją cieniste duchy dawno zmarłych, szacownych ludzi, znajdujące uciechę w nauce i sztuce – przeważnie dumne dusze godnych ludzi, których jako wolnomyślicieli nie wpuszczono po cielesnej śmierci do raju pobożnych” oświetla właśnie „zagadkowy płomienisty łuk” (ibidem, s. 28).

Cokolwiek więc znaczy świetlisty łuk w alegorii Dürera, dla nas może być ważną wskazówką odnosząca się do różnych wyobrażeń i skojarzeń, które mogły mieć wpływ na dobór środków wyrazu dokonanego przez artystę. Pamiętać należy, że alegoria Dürera mimo całej swej niekonwencjonalności należy do świata sprzed przewrotu kopernikańskiego (1543).

Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Alberta Wielkiego, niemieckiego filozofa, przyrodnika i teologa z XIII w., a mianowicie: „Wszystko, co stwarza przyroda i sztuka, dokonuje się pod wpływem sił pochodzących z nieba. Znaki niebieskie i ciała niebieskie istniały już przed wszystkimi innymi dziełami stworzenia i dlatego wywierają one wpływ na wszystko, co zostało po nich stworzone” (cyt. za: Prinke, Weres, 1982, s. 16).

Jeżeli więc w tym duchu uda nam się zastosować w interpretacji alegorii Dürera pewne elementy wiedzy astrologicznej, to możemy się spodziewać efektów, które pozwolą znacznie poszerzyć rezonans odbioru wielu niuansów natury filozoficznej i psychologicznej zawartych w tym niezwykłym obrazie. Astrologia nie jest bowiem dziedziną, jak się powszechnie sądzi, zajmującą się przewidywaniem przyszłości jako „zdeterminowanych wydarzeń“, lecz raczej skomplikowanym systemem zajmującym się przewidywaniem „przypuszczalnych stanów psychicznych człowieka“ oraz rozwojem „zawartych w nim potencjałów“. W średniowieczu symbolizm astrologiczny był swoistym narzędziem do rozumienia świata i człowieka, a nie do zdobywania przyziemnej wiedzy (por. ibidem, s. 18, 57).

Interesować będzie nas tu więc humanistyczny wymiar artrologii, zresztą podobnie jak wszystkich innych nauk, które przyjdzie mi przywołać na pomoc. Do astrologicznych motywów wrócimy jeszcze niejednokrotnie, w tej chwili chciałabym przejść do kolejnej grupy elementów alegorii i skoncentrować się na ich symbolicznej wymowie.

Spośród licznych wątpliwości odnośnie elementów alegorii największą zdaje się wzbudzać ogromny, ociosany, a może raczej należałoby powiedzieć oszlifowany głaz. Jako bryła geometryczna jest wprawdzie dość skomplikowanym wielościanem, stanowi jednak element ściśle wymierny, obliczalny; ograniczony powierzchnią wielokątów, które tworzą jego ściany. Dla niektórych badaczy nasuwa się skojarzenie ze strukturą kryształu, dla innych stanowi on kontrast wobec doskonałości kuli u stóp anioła. Pewne jest, iż dla ówczesnej geometrii, tego rodzaju nieregularny wielościan był czymś szczególnym – wynika to bezpośrednio z pism Dürera.

Wiele niejasności powstało również wokół drabiny. Drabina tradycyjnie symbolizuje m. in. dążenia wzwyż, wznoszenie się, ambicje, wyższe aspiracje, drogę do doskonałości, a nawet ścieżkę do Raju, sfery niebieskie oraz świętość. Drabina może jednak symbolizować również drogę do świata podziemnego lub otchłani, a tym samym niebezpieczeństwo, poniżenie, a nawet potępienie, ale także pokorę.

W interpretacjach alegorii Dürera kojarzy się ją oczywiście najczęściej z drabiną Jakubową – drabiną, która łączy Niebo i Ziemię, a po której zstępują i wstępują aniołowie lub z Rajską Drabiną, której szczeble oznaczają wznoszenie się duszy do nieba poprzez kontemplację. Wskazuje się także na Dantego, który w Boskiej komedii widzi w niebie Saturna złotą drabinę wznoszącą się pionowo do najwyższych sfer niebieskich. Po drabinie tej wstępują dusze błogosławionych. Pojawiały się nawet skojarzenia z „drabiną” sztuk wyzwolonych, której kolejne szczeble stanowią takie dziedziny nauki jak: gramatyka, logika, retoryka, arytmetyka, geometria, astronomia, muzyka. Sztuk tych jest siedem – tyle szczebli drabiny też widać na miedziorycie. Warto także wskazać na tzw. scala lapidis, czyli stopnie alchemicznej przemiany.

Drabina także może budzić skojarzenia z mitem Środka oraz Drzewa Kosmicznego, choć jest to wątpliwe, że Dürer świadomie odwołuje się do tej symboliki. Prastare symbole mają jednak niezwykłą żywotność i to właśnie dzięki swym zdolnościom transformacyjnym. Wyjaśnia to bardzo przekonywująco jeden z największych historyków religii w naszej kulturze, Mircea Eliade: „Zaczynamy dziś rozumieć coś, czego wiek XIX nawet nie przeczuwał: że symbol, mit, obraz należą do substancji życia duchowego, że można je ukryć, okaleczyć, zdegradować, ale nigdy ich się nie wykorzeni. Warto by było prześledzić dzieje wielkich mitów na przestrzeni XIX wieku. Zobaczylibyśmy wówczas, jak – pokorne, zepchnięte na bok, pod coraz to innym szyldem – żyły nadal w stanie hibernacji, przede wszystkim w literaturze”. W przypisie do tej uwagi Eliade dodaje: „Jakże porywające byłoby ukazanie prawdziwego duchowego znaczenia dziewiętnastowiecznej powieści, która – mimo wszystkich naukowych, realistycznych, społecznych sloganów – stanowiła jeden wielki zbiornik zdegradowanych mitów !” (Eliade, 1998, s. 13).

Badacz skupił się tu wprawdzie na sytuacji duchowej XIX wieku, uwaga jego dotyczy jednak każdej sytuacji duchowej, która wytwarza nieprzyjazny klimat dla twórczości artystycznej, w której przejawiają się odwieczne obrazy i symbole. Dürer nie musiał więc być w całkowicie świadomy całej pełni znaczeń, które sugerują użyte przez niego symbole. Wystarczy, że jak każdy wielki artysta przeczuwał ich niezwykłą moc, która otwiera niewyczerpaną wręcz przestrzeń interpretacji.

Nie ma więc żadnych przeszkód, abyśmy przy próbie interpretacji drabiny wzięli także pod uwagę jej możliwe mitologiczne konotacje osadzone w mitach Drzewa Kosmicznego z różnych kultur. Mircea Eliade wskazuje na ten sam rodowód drabiny Jakubowej oraz wedyjskiego słupa ofiarnego: „W Indiach wedyjskich słup ofiarny (jupa) wykonany jest z drzewa utożsamianego z Drzewem Kosmicznym. Kiedy się je ścina, kapłan-ofiarnik zwraca się doń tymi słowami: ‘Nie rozdzieraj Niebios swym wierzchołkiem, nie rań powietrza swym pniem ...’. Widzimy jasno, że mamy tu do czynienia z Drzewem Świata. Z jego drewna wykonuje się słup ofiarny, który tym samym nabiera mocy słupa kosmicznego (...). Postawienie i poświęcenie słupa ofiarnego tworzy rytuał Środka. Traktowany jako Drzewo Świata, słup przeobraża się w oś spinającą trzy sfery kosmiczne. Za jego pośrednictwem możliwa staje się łączność między Niebem a Ziemią” (ibidem, s. 50 – 51). Po umocowanej do słupa drabinie lub po szczeblach słupa ofiarnicy wspinają się do Nieba, wznosząc okrzyki, iż stali się nieśmiertelni. Tak więc drabina ofiarników wedyjskich stanowiła Środek Świata, podobnie zresztą jak drabina Jakubowa. Biblijny Jakub ujrzał we śnie drabinę, która sięgała z ziemi aż do nieba oraz anioły Boże.

Utożsamienie drabiny słupa rytualnego z Drzewem Kosmicznym jest widoczne w bardzo różnych kulturach, między innymi w szamanizmie środkowo- i północnoazjatyckim. Tu można spotkać rytuał wspinania się bezpośrednio po drzewie naciętym w siedmiu, bądź dziewięciu miejscach, co symbolizuje siedem lub dziewięć konarów Drzewa Kosmicznego, czyli siedem lub dziewięć nieb. Również w „misteriach Mitry rytualna drabina (climax) miała siedem szczebli, każdy z innego metalu. Według Celsusa pierwszy szczebel był z ołowiu i odpowiadał ‘niebu’ Saturna, drugi – z cyny (Wenus), trzeci ze spiżu (Jowisz), czwarty – z żelaza (Merkury), piąty – ze stopu pieniężnego (Mars), szósty – ze srebra (Księżyc), siódmy ze złota (Słońce). Ósmy stopień – twierdzi Celsus – odpowiada sferze gwiazd stałych. Wspinając się po tej drabinie obrzędowej, wtajemniczony mijał kolejno siedem niebios, wznosząc się aż do empireum. Podobnie po siedmiu piętrach babilońskich zikkuratów dochodzi się do ostatniego nieba, zaś rozmaite sfery kosmiczne przemierzyć można, wspinając się na tarasy świątyni Borobudur, która sama w sobie stanowi, (...), Górę Kosmiczną i imago mundi” (ibidem, s. 55).

Wstępowanie po drabinie było częścią obrzędu inicjacyjnego. A przez inicjację rozumiano śmierć i zmartwychwstanie neofity, bądź jego zstąpienie do Piekieł, a następnie wstąpienie do Niebios. Drabina występuje także w rytuałach pogrzebowych różnych kultur. „W wielu grobowcach egipskich z okresów dynastii starożytnych i średniowiecznych odnaleziono amulety w formie drabiny maqet i schodów. Zastosowanie drabiny w obrzędach pogrzebowych przetrwało zresztą do dziś: liczne pierwotne ludy azjatyckie – na przykład Lolowie, Karenowie itd. – stawiają na grobach rytualne drabiny, które pomagają zmarłym dostać się do Nieba” (ibidem, s. 56 – 57).

Jak widać wyobrażenie drabiny łączącej Niebo i Ziemię było i jest nadal niezwykle rozpowszechnione. Odnajdujemy je w bardzo odległych sobie – zarówno w czasie jak i w przestrzeni – kulturach. Również wszystkie wizje i ekstazy mistyczne zawierają symbolikę wstępowania do nieba. Wyrażały one przekroczenie ludzkiego sposobu bytowania. Znaczenie tego symbolicznego połączenia Nieba i Ziemi oraz związanych z nim rytuałów jest więc dość podobne dla różnych społeczności. Symbol ten wszedł poprzez drabinę Jakubową także na stałe do symbolicznego języka Biblii (Księga Rodzaju) i najczęściej interpretowany jest jako symbol przemiany duchowej.

Starotestamentowy Jakub ujrzał pewnej nocy we śnie „drabinę opartą na ziemi, sięgającą swym wierzchołkiem nieba, oraz aniołów Bożych, którzy wchodzili w górę i schodzili w dół. A oto Pan stał na jej szczycie i mówił: Ja jestem Pan, Bóg Abrahama i Bóg Izaaka. Ziemię, na której leżysz, oddaję tobie i twemu potomstwu. Ja jestem z tobą i będę cię strzegł, gdziekolwiek się udasz...” Drabina wyraża więc wszechobecną opatrzność Bożą oraz rękojmię trwałego związku między Niebem a Ziemią. Drabina jest więc drogą, która jest zawsze otwarta, tak aby na Ziemię zstępować mogli aniołowie przynosząc modlącym się łaskę Pańską, a wstępując ponownie w Niebiosa zabierać przed oblicze Boga ich pragnienia wyrażane w modlitwach (por. Kopaliński, 2001, s. 66 – 67).

W tej sennej wizji Jakuba objawiła się więc istota „mechaniki wszelkich przemian. Wizja ta, uwierzytelniona przez samego Boga i jego aniołów, ukazuje boski, najdoskonalszy wehikuł, który przenosi wszelkie rodzaje procesów. Wehikułem tym jest drabina. (...) Do drabiny Jakubowej można odnieść wszelkie zmiany i wszelkie procesy życia, rozwoju. W jednej chwili Jakub ujrzał, że wszystko, co się przeobraża, przeobraża się anielsko płynnie, stopniowo. A więc i cała natura, wszystkie stworzenia i pojedyncze życie Jakuba, jego świat duchowy, przechodzą łagodnie, bez przeszkód, po kolei przez szczeble drabiny. W górę i w dół. Jak oddech”. Warto przy tym podkreślić fakt, że oddech jest warunkiem życia i w wielu kulturach od zarania dziejów jego „rytm jest (...) wzorcowym modelem dla wszelkiej przemiany procesów życia. Dla tantryków proces przechodzenia przez kolejne czakry jest wspinaniem się energii duchowej w górę i schodzeniem w dół po ‘drabinie’ naszego kręgosłupa. Proces ten jest zsynchronizowany z płynnym, spokojnym oddychaniem. Również współczesne propozycje terapeutyczne pracy z ciałem, przyjmują za źródło życia wznoszące się i opadające procesy psychofizyczne. (...) Źródłem tej terapii są starożytne techniki oddychania, jak tantra, pranajama (joga oddechu). Techniki te włączają proces leczenia ciała i duszy w głębszy proces duchowej transformacji. (...) Starotestamentowy Jakub bez wysiłku, bez żmudnych lat badań i zdobywania tytułów akademickich – po prostu we śnie – dotarł do istoty wszelkich procesów płynnej, stopniowej przemiany”, a stało się to za sprawą „boskiej inspiracji”. Tak więc drabina Jakubowa jak oddychanie, spokojne „wznoszenie się i opadanie oddechu” symbolicznie wskazuje na wszelkie“ procesy odzwierciedlające tę odwieczną zasadę, zarówno ruch słońca, nieba, czterech żywiołów, jak i ruch związany z wegetacją roślin, życiem, rozwojem i umieraniem zwierząt i ludzi (Wais, 2001, s. 59 – 63).

[...]

Ende der Leseprobe aus 60 Seiten

Details

Titel
Na skrzydłach Melancholii
Autor
Jahr
2009
Seiten
60
Katalognummer
V128778
ISBN (eBook)
9783640473861
ISBN (Buch)
9783640473847
Dateigröße
887 KB
Sprache
Deutsch
Schlagworte
Melancholii
Arbeit zitieren
Dr. Klaudia Winiarska (Autor:in), 2009, Na skrzydłach Melancholii, München, GRIN Verlag, https://www.grin.com/document/128778

Kommentare

  • Noch keine Kommentare.
Blick ins Buch
Titel: Na  skrzydłach Melancholii



Ihre Arbeit hochladen

Ihre Hausarbeit / Abschlussarbeit:

- Publikation als eBook und Buch
- Hohes Honorar auf die Verkäufe
- Für Sie komplett kostenlos – mit ISBN
- Es dauert nur 5 Minuten
- Jede Arbeit findet Leser

Kostenlos Autor werden